środa, 4 sierpnia 2010

przystanek:Bilbao

Przerwa techniczna jaka musielismy zrobic podczas podrozy do Galicji padla na Bilbao. Miasto jest najwieksza metropolia kraju baskow, stolica prowincji Vizcaya, a jego symbolem jest muzeum sztuki wspolczesnej - muzeum Guggenheima. Do niedawna miasto typowo przemyslowe, ze stoczniami, przemyslem metalurgicznym i wydobywczym, dzis zaskakuje swoim wizerunkiem- przede wszystkim nowoczesna architektura i slynnymi nazwiskami jak Frank Gehry czy Norman Foster, ktorzy zostawili czastke siebie wlasnie tu.

Faktem jest ze w kraju baskow jedzenie jest wysmienite... ale i drogie. Dobre restauracje, a takich tu calkiem sporo, informuja potencjalnych klientow o rekomendacji w przewodniku kulinarnym Michelin. Warto pamietac ze za obiad/kolacje dla dwojga trzeba zaplacic srednio ok 100€. Nalezy rowniez zwracac uwage na ceny, czy te uwzgledniaja podatek czy nie. Nacina sie na to wielu przyjezdnych!  Nie ma natomiast zwyczaju zostawiania napiwkow. Po calym dniu w rozjazdach w koncu cieply posilek... danie glowne to txipirones encebollados - czyli kalamarnica w cebulce 
 i merluza con kokotxas y almejas- morszczuk z ...hmmm...kokotxas to tak jakby podbrodek morszczuka, mieso bardzo delikatne ktore ma duzo zelatyny, a almejas to malze. Sos w ktorym jest morszczuk to nic innego jak maslo z zelatyna ktora wydzielaja kokotxas po podgrzaniu na patelni... WYBORNE!
Na deser canutillos de idiazabal con helado de galleta maria- rurki z sera idiazabal z lodami o smaku maslanych ciasteczek- w sam raz dla lasuchow!!! oraz...
oraz goxua co w doslownym tlumaczeniu znaczy pyszne, smaczne. Bylam jednak rozczarowana swoim wyborem, tesciowa robi o niebo lepsze... i wieksze :D
W nastepnej odslonie Galicia. C.U.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz