piątek, 6 sierpnia 2010

mariscada

Jedna z wazniejszych przyczyn podrozy do Galicji byl slub kuzyna, zatem laczac przyjemne z pozytecznym zorganizowalismy wakacje tak aby byc na slubie i odwiedzic Santiago podczas trwania año Xacobeo. Dla mnie byla to pierwsza wizyta w Galicji i na pewno nie ostatnia! Jestem zachwycona piekna i nadal dziewicza przyroda, dzikimi plazami ktore wylaniaja sie z lasu, ale przede wszystkim jedzeniem!!!
To raj dla wielbicieli owocow morza, a ci, ktorzy ich nie lubia... maja ogromne szanse na to ze jednak zasmakuja i je polubia. Obiad po ceremoni zaslubin byl prawdziwa uczta, ktora miejscowi zwykle nazywaja mariscada (marisco=owoce morza).
 
Uczte zaczelismy od homara...
Potem byly cigalas=homarzec, necoras=jedwabny plywajacy/diabelski krab, langostinos=krewetki, camarones= male krewetki
Necoras sa bardzo malutkie, ale jak na takiego malego kraba maja sporo miesa, ktore jest bardzo delikatne. Cigalas sa bardzo charakterystyczne dla Galicji, w tym rejonie oraz w Portugalii lowi sie je najczesciej. Najbardziej smakowaly mi wlasnie one no i zdecydowanie najmniej pracy kosztowalo mnie ich obieranie. Krabika tez obralam, przy innej okazji, ale jak dla mnie duzo, bardzo duzo pracy... no i trzeba wiedziec jak :)

Duma z oproznienia talerzy trwala krotko... za chwile przybiegal kelner i dokladal na polmisek. Po 5 godzinach jedzenia, mniej wiecej tyle trwal obiad zlozony z przystawek, pierwszego dania, sorbetu, drugiego dania i deseru... sama przypominalam krabika i ledwo sie toczylam :) Ale dla takiej mariscady warto bylo.
Niestety nie mam zdjec wszystkich potraw z wesela... po jakims czasie zapomnialam o aparacie i percebes ktore sa na zdjeciu powyzej to ostatnie zdjecie typowo z jedzieniem. Percebes zyja na skalach o ktore rozbijaja sie fale morskie. Sa one do nich na stale przytwierdzone, odzywiaja sie filtrujac wode morska. Sa wyszukanym przysmakiem ktory jest wysoko ceniony na rynku, w zwiazku z tym wielu jest zbieraczy, ale co roku zdarzaja sie smiertelne wypadki wsrod nich. Swoim ksztaltem przypominaja pazury, podaje sie je gotowane w morskiej wodzie, smakuja...morzem.
Mikus tez chcial sprobowac... spacyfikowalam jego krzyk owocami nie-morza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz