wtorek, 26 stycznia 2010

black pearls

Według definicji, perłą z Tahiti można nazwać perłę o naturalnym kolorze, powstającą przy udziale szczepu ostrygi perlistej Pinctada Margaritifera odmiana cumingi, na Polinezji Francuskiej. I co ciekawsze czarna perła nie zawsze musi być czarna. Perły z Tahiti czarują całą tęczą barw... Brzmi enigmatycznie, ale po kolei...

http://www.czarneperly.pl/


Perła jest produktem surowym, utworzona z naturalnego wydzielania macicy perłowej wokół jądra które implantowane jest do perlistej kieszeni ostrygi. Perłę ostrygi Pinctada Margaritifera można zakwalifikować jako perłę hodowaną z Tahiti tylko wówczas, kiedy przynajmniej 80% jądra jest pokryte warstwą masy perłowej. Pozostała powierzchnia, najwyżej 20%, jest pokryta naturalną materią organiczną wydzieloną przez ostrygę. Warstwa masy perłowej okalającej jądro powinna mieć odpowiednią grubość, ustaloną na 0,8 mm. Czas tworzenia masy perłowej od momentu implantacji musi wynosić minimum 18 miesięcy.

http://www.czarneperly.pl/


Klasyfikacji pereł Tahitiańskich dokonuje się na podstawie ich wielkości, formy, stanu powierzchni i połysku. Za najdroższe uznaje się perły kategorii A tj. kuliste, o średnicy min. 8 mm (im większa perła tym droższa), nie posiadające defektów powierzchni (lub występują delikatne niedoskonałości, skoncentrowane na nie więcej niż 10% powierzchni) o dużym połysku.

A to moje perełki :)


Tekst: http://www.srj.org.pl/

niedziela, 24 stycznia 2010

włosy jak marzenie

Która z nas nie marzyła o takich włosach...

Zawsze zazdrościłam koleżankom gęstych, grubych i mocnych włosów. Dlaczego? Ponieważ moje są cienkie i słabe. Zazwyczaj zrzucałam winę na stres, jesień itp. zamiast zaakceptować fakt, że matka natura mnie nimi nie obdarzyła.

Dobre kosmetyki do pielęgnacji i stylizacji są jednak w stanie zdziałać cuda. Przez ok. 2 miesiąc testuję szampon Bain de Force marki Kerastese i muszę przyznać że już widzę efekty. Włosy są mocniejsze, wygładzone i lśnią. Szampon jest bardzo wydajny i ma przyjemny zapach.

Polecam!
Moja ocena: 5/5

czwartek, 21 stycznia 2010

gorące klimaty

I pomyśleć że na Polinezji byliśmy właśnie zimą... tzn. ich zimą gdzie temperatura nie spadała poniżej 25 stopni i bosko świeciło słońce... a mimo to tubylcy nie kąpali się bo woda była za zimna!Ile bym dała żeby znów się tam znaleść, wygrzać się na plaży i zanurkować z "kumplami" z rafy. Wbrew pozorom, Polinezja Francuska oferuje dużo więcej atrakcji. Można wybrać się na spotkanie z żyjącymi na wolności wielorybami (niesamowite!), nurkować z rekinami, płaszczkami, czy żółwiami (nie wiedziałam, ale żółwie gryzą!)

Moorea ok 6.oo rano- na dole nasz hotel, wyspa w tle Papeete

Bora Bora- zwana również "perłą Pacyfiku" ma najpiękniejszą lagunę, niestety zdjęcie zrobione przeze mnie z samolotu nie oddają całego piękna, ale są moje i nie muszę nikogo prosić o ich udostępnienie :P

Widok na Bora Bora z samolotu

Powitanie w iście polinezyjskim stylu-piękne i pachnące naszyjniki z kwiatów. Z kolei na pożegnanie obdarowują koralami z muszli i śpiewają "maruru maruruuuu" Szkoda że nie załączają pereł w prezencie :P

Ehh, perły, to temat na innego posta... c.d.n.

niedziela, 17 stycznia 2010

w poszukiwaniu czegoś na miarę MILLENIUM

Ehh, skończyłam czytać trylogię Larssona i ogarnął mnie smutek...Bynajmniej nie dlatego, że mi się nie podobało! Ba! Książki rewelacyjne i godne polecenia! A smutek dlatego, że pewnie minie sporo czasu zanim trafię na równie fascynującą lekturę. Przeglądając wirtualne zbiory empiku, znalazłam coś co zapowiada się ciekawie:

1.Utracona K.Fossum - już zaczęłam i muszę przyznać, że jest okej, moja ciekawość rośnie ze strony na stronę i już mam swoje typy... tym razem mordercą nie jest pies sąsiada ;)
2. Księga zmarłych P.Cronwell
3. Mały smakosz A.Karmel- coś dla mojego niejadka, na razie nie odważyłam się na żaden przepis... ale to kwestia czasu

Może macie jakieś sugestie odnośnie ciekawego kryminału?

piątek, 15 stycznia 2010

gdzie kota nie ma tam myszy harcują

Pan kot pojechał sobie w świat, a gdzie kota nie ma tam myszy harcują... i wyharcowały kilka nowych ciuszków.
Płaszcz jest genialny, poza tym mam już dość czerni w zimie więc zafundowałam sobie (%) cieplutkie zarowe wdzianko w kolorze kawy z mlekiem.

Na drugim planie legginso-spodnie i marynarka z bufkami zestawione z nowymi bucikami z Hiszpanii i szalem o dość śmiesznej i przewrotnej formie. Marynarka jest zakupem przemyślanym i z zamiarem jej kupna nosiłam sie od jakiegoś czasu...reszta natomiast wyszła spontanicznie. Teraz pozostaje mi tylko nie nadużywać visy i mam nadzieję że wyprzedażowe grzeszki zostaną mi zapomniane :)

wtorek, 5 stycznia 2010

zgubiona walizka

Już wróciliśmy! Trochę smutno że wszystko co dobre mija tak szybko. Rok upłynął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Spotkało nas wiele nowych doświadczeń, życie zmieniło się o 180 stopni, ale z uśmiechem idziemy dalej... oby przyszły rok był równie ciekawy i dobry dla nas wszystkich. Tego Wam życzę :)



Wracając myślami do świątecznej podróży i zgubionej walizki... tak sobie myślę że mogłaby się gubić częściej :P Ponieważ straciliśmy wszystkie ciuchy- moje, męża i małego, trzebabyło wybrać się na małe zakupy. Oto najciekawszy łup minionego roku.


Na całe szczęście walizka odnalazła się dzień przed naszym powrotem. Garderoba się nieco powiększyła i ledwo się zabraliśmy. Najważniejsze że wszyscy cali i zdrowi!