środa, 24 sierpnia 2011

Donostia c.d..

Zdjęć kilka...
 
 
 
 
 
 

środa, 17 sierpnia 2011

Donostia

San Sebastian/Donostia to piekne miejsce. Zawsze zdaje sobie z tego sprawe kiedy tu przyjezdzam- gory i morze tuz obok siebie, cudna plaza w centrum miasta, przepyszne jedzenie, a to tylko namiastka. To na prawde urokliwe miejsce. Nieco mniej urokliwa jest pogoda, mimo ze zapowadaja slonce, wcale go tu nie widac. Do tego trzeba sie niestety przyzwyczaic, pogoda zmienia sie bardzo szybko i czesto nie pokrywa sie z prognozami w TV. Ponizej mala fotorelacja w trakcie Senana Grande.

A propos jedzenia... jest  p r z e p y s z n e !! Zawsze po wakacjach przybieram kilka ladnych kilo, poniewaz nie moge oprzec sie pokusie pintxos i oczywiscie lodow. Ponizej talo- placki z maki kukurydzianej z serem i txistorra(kielbaska)
 oraz pintxos, moj ukochany foie gras na ostatnim zdjeciu...
Podczas Semana Grande w miescie jest cale mnostwo atrakcji. Poczawszy od koncertow, przedstawien, konkursow, ktore odbywaja sie w ciagu dnia i wieczorami. Konczy je pokaz sztucznych ognii, ktory rowniez ma forme miedzynarodowego konkursu. Typowe jest lizanie loda i podziwianie pokazu na plazy.

czwartek, 11 sierpnia 2011

muzeum Balenciagi, Getaria

W czerwcu tego roku otwarto Muzeum Balenciagi, w rodzinnym misteczku projektanta- Getarii. Poniewaz klasyczne torebki Motocycle, City, Work snia mi sie po nocach.... wiedzialam ze musze odwiedzic muzeum :)
http://www.sophisti.pl/artykuly/artykuly/muzeum-balenciagi.html

Balenciaga niewatpliwie zrewolucjonizowal mode, to jemu zawdzieczamy sie spódnice typu “bombka”, płaszcze a la kokon, sukienki typu baby doll i szmizjerki. Uczniami wielkiego mistrza sa znane i cenione nazwiska w swiecie mody jak: Emanuel Ungaro, Oscar de la Renta, Hubert de Givenchy.
 
 
 

Wsrod  kreacji znajduja znajdujacych sie w muzeum sa modele zaprojektowane dla krolowych, ksieznych, baronowych, rowniez dla Grace Kelly. Muzeum podzielone jest tematycznie na 6 sal, przez okrycia wierdzchnie, suknie koktajlowe, kreacje wieczorowe na sukniach slubnych konczac. Niewatpliwie, dech w piersi zapieraly dwie ostatnie!!
 
 
 
 
 Po obejrzeniu muzeum poszlismy na obiad. Zaledwie w 10 min spacerem doszlismy do restauracji w porcie. Do portu prowadzi deptak glowny- ktory z pozoru wyglada jak mala uliczka i niczym nie przypomina glownej ulicy starego miasta.
 
Na  danie - ryba z rusztu, rodaballo(turbot) i mero (nie mam pojecia jak sie nazywa po polsku)- niestety nie udalo sie uwiecznic na zdjeciu, glod powoduje brak logiki w postepowaniu :P -  a na deser...pantxeta i lody o smaku sera ... mniam!